Aktualności

Narkotyki to niepotrzebna proteza

Krzysztof Kuźnicki, filmowiec ze Szczecina, opowiada o pracy nad filmem o ośrodkach MONARU i o swoim najnowszym projekcie, realizowanym we współpracy z naszym stowarzyszeniem podczas XVII Przystanku Woodstock.

Twój film „Trening życia”, opowiadający o ośrodkach rehabilitacyjno-readaptacyjnych MONARU, ma zostać pokazany podczas tegorocznego Przystanku Woodstock. Opowiedz pokrótce o jego realizacji.

To była bardzo intensywna praca. W ciągu tygodnia odwiedziliśmy z kamerą ośrodki w Babigoszczy, Gdańsku, Głoskowie, Wyszkowie, Rożnowicach pod Poznaniem, byliśmy również w Centrum Pomocy Bliźniemu w Warszawie. Każdy z tych ośrodków był inny, ale wszystkie działają według tej samej reguły – uczą życia w społeczności, to społeczność odgrywa główną rolę przy podejmowaniu ważnych dla mieszkańców decyzji. Nie ma prowadzenia pacjentów za rączkę przez terapeutów, jest za to tytułowa szkoła życia, ról społecznych, odpowiedzialności. Poza tym ważna jest prawdziwie domowa atmosfera.
Tak sobie wyobrażałeś życie w ośrodku?
Nie, było to dla mnie zaskoczeniem. W ogóle, spodziewałem się zastać tam chorych ludzi ze smutkiem na twarzach, tymczasem wrażenie było całkiem inne. Właściwie z każdą z osób, które tam spotkałem, mógłbym się zaprzyjaźnić na całe życie, to bardzo ciepli, serdeczni ludzie. MONAR, pewnie przez ten czynnik społeczności, ma w sobie coś takiego, że tworzy niemal rodzinne więzy. Myślę, że pokazanie tego fenomenu jest ważne dla ludzi, którzy mają przed sobą terapię i zastanawiają się jak w tym MONARZE jest. W filmie widać, że tam nie gryzą…
Twój nowy projekt, nad którym pracujesz podczas tegorocznego Przystanku Woodstock, nie będzie poświęcony MONAROWI, a jednak ma z nim wiele wspólnego.
Tak i to nie tylko za sprawą przyjaciół z MONARU, którzy pomagają mi podczas jego realizacji. To filmowy performance pt. „Tu i teraz”, w którym stawiając pytania i prowokując uczestników festiwalu do odpowiedzi i interakcji, staramy się sprawić, aby na chwilę zatrzymali się w codziennym pędzie i zastanowili się nad tym, co w życiu ważne, wsłuchali się w siebie.
W pędzie? Największy festiwal rockowy wydaje się zaprzeczeniem rutyny, ucieczką od codzienności.
Paradoksalnie tutaj ludzie też są w biegu: za atrakcjami na scenach i poza nimi, za piwem, czy szaszłykiem. Pierwszego dnia zrobiliśmy eksperyment. Waldemar Nicek, aktor szczecińskiego Teatru Kana, który z nami pracuje, wybierał najbardziej uczęszczane przez Woodstockowiczów miejsca i udając, że widzi coś na niebie, starał się zainteresować tym ludzi, jak gdyby chciał powiedzieć: popatrz. Niektórzy się zatrzymywali, ale było ich niewielu. Ja stałem w pewnej odległości, tak żeby nie było widać, że cała scena jest filmowana i muszę powiedzieć, że więcej ludzi zatrzymywało się przy mnie, widząc kamerę.
Na Woodstock ciężko jest ludzi czymś zaskoczyć, każdy stara się być jak najbardziej atrakcyjny, wyróżniać się wśród innych. W kolejnych scenach aktor, siedząc w wannie, będzie zapraszał do niej ludzi, żeby z nimi porozmawiać. Będzie przy tym wcielał się w osoby bliskie dla swoich rozmówców. Trzeciego dnia, w pobliżu namiotu MONARU, będziemy się starali zaaranżować żywy obraz, potrzebujemy do tego 50-60 osób. Sam jestem ciekaw, czy uda nam się znaleźć tylu chętnych.
Jaki związek ma ten eksperyment z działalnością MONARU?
Tym razem nie będzie prostych odniesień do tematyki uzależnień, ale też pamiętajmy, że narkotyki to wtórny problem. Najważniejsze jest to, co dzieje się w człowieku. Wiele z tych osób, które żyją intensywnie, nie ustają w pościgu za wciąż nowymi wrażeniami, sięga w pewnym momencie po protezy, w sposób sztuczny tych wrażeń sobie dostarczając. Taką protezą mogą być narkotyki.
My chcemy powiedzieć: zatrzymaj się, odpowiedz sobie na pytanie, czy jeszcze potrafisz to zrobić, czy umiesz się w sposób naturalny zrelaksować, osiągnąć spokój. Takie pytanie zadamy też wprost wybranym rozmówcom, abstrahując od kontekstu narkotyków, a nawet festiwalu, na którym jesteśmy.
Kiedy chcesz zakończyć pracę nad tym projektem?
Planujemy, że premiera odbędzie się 3 września w Szczecinie. Korzystając z okazji chciałbym podziękować za pomoc w pracy nad filmem Waldemarowi Nickowi, współpracującemu na co dzień z ośrodkiem w Babigoszczy oraz Ani Wiśniewskiej z poradni MONARU w Szczecinie i Loni Kaniuk.